ARTYKUŁY

Zachęcamy do czytania i dodawania własnych tekstów.

TRENINGI

Zapraszamy na bezpłatne, otwarte treningi biegowe.

OBOZY

Zapraszamy do zapoznania się z ofertą.

London calling – Virgin London Marathon 2013

Plan był zupełnie inny! No może tylko nieco inny, bo 21 kwietnia i tak miałem startować w maratonie, ale tym bardziej swojskim, bo pierwszym organizowanym wiosną w Warszawie, czyli Orlen Warsaw Marathon. Ba, zdążyłem się już nawet do niego zapisać i opłacić wpisowe gdzieś na początku stycznia. Aż tu nieoczekiwanie pojawiła się możliwość wycieczki do Londynu – też na maraton, też 21 kwietnia. Pomyślałem „super, jadę!” A w związku z tym, że bieg ten połączony był z akcją charytatywną (zbierałem środki na program rozwoju edukacji w Zambii), to i motywacja sportowa od razu większa.

O VLM słów kilka
Maraton w Londynie to jeden z największych biegów ulicznych w swojej kategorii. Obok Bostonu, Nowego Jorku, Tokyo czy Berlina wyznacza kluczowy punkt na światowej mapie maratonów. Startuje w nim ok. czterdzieści tysięcy biegaczy. Organizowany jest nieprzerwanie od 1981 roku i jest fenomenem również pod tym względem, że stanowi prawdopodobnie największą jednorazową akcję charytatywną na świecie. Od samego początku jego organizatorzy postanowili, że „fundraising” będzie motywem przewodnim biegu, ale środki, które się udaje się corocznie uzbierać dziś – kwoty rzędu pięćdziesięciu milionów funtów – robią wrażenie.

Nie wiem, czy to ze względu na charakter dobroczynny maratonu londyńskiego, czy również z innych powodów – atmosfera, którą miałem okazję chłonąć wszystkimi zmysłami w słoneczną niedzielę 21 kwietnia była całkowicie odlotowa! Wielu biegaczy poprzebieranych za przeróżne postaci i stwory: ci, którym przy okazji zależało na wyniku mieli bardziej subtelne dodatki; inni szli na całość: kosmate niedźwiedzie, postaci z bajek w full opcji przebraniowej, wielbłąd, którego front tworzył jeden zawodnik, a scalony z nim zad – drugi zawodnik (tak, tak – wszyscy biegli w maratonie!). A do tego kibice – nie pamiętam odcinka trasy dłuższego niż dziesięć metrów, wzdłuż którego nie staliby kolorowi, dopingujący ludzie. Na większości odcinków były to tłumy, a w bardziej turystycznych miejscach po prostu tunele z wiwatujących ludzi, krzyczących „Go, Jakub!”. Miałem wrażenie, że pół Anglii zjechało nad Tamizę, żeby towarzyszyć mi w morderczej walce o 3:08:08, które udało się wyrwać maratońskiej czasoprzestrzeni.

 

 

 

 

Przygotowania i wynik
Cel był prosty: chciałem pobić swój dotychczasowy rekord życiowy (3:24). Pomyślałem zatem, że jeżeli zmieszczę się w widełkach 3:16-3:20, to będzie naprawdę nieźle. Wynik poniżej 3:16, biorąc pod uwagę ograniczenia czasowe związane z pracą i rodziną, wydawał mi się zupełnie poza zasięgiem.
Trening też był dość prosty: co najmniej trzy jednostki czysto biegowe w tygodniu (interwały, siła biegowa i długie wybieganie). Do tego trochę rozciągania, pompki i drążek. Jeżeli starczało czasu to wpadałem we wtorki na Rozbrat na trening funkcjonalny z Weroniką Zielińską – świetne zajęcia! Rzadziej crossy. Paradoksalnie długa zima w tym roku okazała się błogosławieństwem – treningi w kopnym śniegu przy lekko ujemnej temperaturze jeszcze bardziej rozwijały siłę – parametr, który zwykle najmniej dopieszczamy, a który według mądrych głów biegowych jest kluczowy dla wyniku na długim dystansie.
Sportowy cel udało mi się zrealizować z nawiązką. Plan „w różowych okularach” zakładał zejście do 3hh16mm, więc poprawa optymistycznego scenariusza o 8 minut to w zasadzie wystarczający powód, żeby się cieszyć jak dzeciak! Jest jedno „ale” – kolejny raz nie udało mi się zaaplikować zasady negative split: w pierwszej połówce poniosło mnie i skończyłem z czasem 1:29:39 i średnią 4:15 min/km, drugą – osiem minut wolniej, czyli do każdego kilometra trzeba średnio doliczyć 23 sekundy, przy czym najgorzej wyglądało ostatnie 7 kilometrów ze średnim tempem 5 min/km. Cóż, każdy, kto ma choć mgliste pojęcie o bieganiu wie, że zgodnie ze sztuką nie tak to powinno wyglądać. Może następnym razem…
Podsumowując: co zrobiłem dobrze przygotowując się do startu? 1) systematyczne treningi, 2) włączenie siły biegowej, 3) zróżnicowane interwały, 4) włączenie (elementów) treningu funkcjonalnego, 5) tydzień przed startem chodziłem spać nie później niż 22:30, 6) trzy dni przed startem piłem Vitargo CarboLoader i ogólnie dużo piłem. Co powinienem poprawić następnym razem: 1) strategia startu – zacząć spokojniej, skończyć szybciej: negative split, 2) jeszcze trochę więcej siły biegowej (skipy), 3) więcej rozciągania się, 4) lepsza regeneracja, czyli więcej snu w sezonie treningowym.

Organizacja i logistyka biegu
Oprawa organizacyjna maratonu w Londynie nie pozostawiała nic do życzenia. Świetna informacja przed, w trakcie i po (katalogi, informacja on-line, oznakowanie, transport publiczny), ogromne targi w centrum ExCeL z setkami stanowisk i tysiącami marek – od butów i ciuchów, przez suplementy i dietę aż po bardziej lub mniej potrzebne gadżety. W ExCeLu też następuje odbiór pakietów startowych. Na trasie od 3 mili woda (co każdą milę) oraz napoje izotoniczne Lucozade (na 5, 10, 15, 20 i 23 mili) oraz żele energetyczne (14 i 21 mila). Napoje w wygodnych, 300-mililitrowych butelkach z dziubkiem – luksus w porównaniu z plastikowymi kubeczkami na trasach warszawskich biegów, bo w żadnym momencie nie trzeba zwalniać, żeby je złapać lub się z nich napić. Finisz w iście królewskim stylu – przy Buckingham Palace, za metą Richard Branson ściskający dłonie maratończyków, bogaty „goody bag”, duża strefa wyłącznie dla finiszujących, a dalej wyznaczone miejsca „meet & greet” do spotkań z rodzinną i przyjaciółmi. Można by powiedzieć, że cały Londyn jest na te kilka dni tak dostrojony, żeby biegacz od przyjazdu do miasta do wyjazdu mógł intuicyjnie przejść przez maratońską machinę i mógł się skupić na samym biegu.

 

 

A tymczasem w Polsce…
Gdy patrzę na to, co dzieje się u nas nad Wisłą, to jestem optymistą: „plaga” biegania ogarnia coraz więcej ludzi, zatem i potencjał biznesowy rośnie. Pojawiają się poważni sponsorzy, agencje sportowe zbierają cenne doświadczenia, oprawa imprez biegowych jest naprawdę niezła. Może za kilka lat dołączymy do World Marathon Majors?

Więcej szczegółów dotyczących maratonu w Londynie: http://www.virginlondonmarathon.com

 

Jakub Chrzanowski